O górach ogólnie:
Ciężko jest precyzyjnie wyjaśnić naturę Czarnohory komuś,
kto nigdy w niej nie był. Najbardziej utartą kliszą językową są tu chyba „takie
większe Bieszczady”. Oddaje jednak to, czym jest Czarnohora bardzo dużym
uproszczeniem.
Samo ukształtowanie gór jest rzeczywiście bardzo bieszczadzkie. Szczyty są
zaokrąglone, grzbiety w większości opadają dosyć delikatnie (choć są oczywiście
wyjątki), górne partie stanowią malownicze połoniny. Szczyty jednak mają raczej
tatrzańskie wysokości. Podejście pod Popa Iwana to ok. 1200 m przewyższenia.
Moim zdaniem na klimat gór składa się dużo więcej niż sam ich wygląd.
Czarnohora to najwyższe i najbardziej zagospodarowane góry Ukrainy, nieporównywalnie
bardziej uczęszczane niż Gorgany, czy Bieszczady wschodnie. Mimo to, są o wiele
dziksze niż jakiekolwiek góry polskie. Wędrując poza głównym pasmem w środku
sezonu, można nie spotkać żywej duszy przez parę dni. Dosyć paradoksalnie
Czarnohora jest pełna życia. Na szczytach niższych gór pasą się wolno konie, na
wyższych owce, w dolinach krowy. Częściej niż turystę spotkasz dumnego hucuła,
wypasającego swoją trzodę.
W czasie I Wojny Światowej przebiegał tu front, więc w wielu miejscach można znaleźć bezimienne groby, okopy, zardzewiałe łuski.
W czasie I Wojny Światowej przebiegał tu front, więc w wielu miejscach można znaleźć bezimienne groby, okopy, zardzewiałe łuski.
Mam nadzieję, że po przeczytaniu opisu naszej wędrówki zobaczysz te góry
w trochę szerszej perspektywie;]
Przygotowanie i Dojazd:
Podstawą przy chodzeniu po górach jest wyposażenie się w odpowiednie mapy. My posługiwaliśmy się trzema różnymi wydaniami: polską mapą turystyczną Ruthenus, ukraińską i reprintami przedwojennych map WIG - wydawnictwa Rewasz. Ta ostatnia chociaż w celach turystycznych mało się przydaje, to topograficznie nie ma sobie równych i najwierniej oddaje ukształtowanie terenu. Posiłkowaliśmy się też przewodnikiem wydawnictwa Bezdroża.
Do Czarnohory najłatwiej jest się dostać z Iwano-Frankowska. Kursują z
niego busy do wszystkich większych miejscowości regionu. Do samego
Iwano-Frankowska dostać się można bezpośrednim autobusem z Warszawy. Cena
biletu to ok. 90 zł. Jadąc z innego miasta należy dostać się do Lwowa. Z niego
kursują już bezpośrednie pociągi do Iwano-Frankowska i Worochty, położonej w
samych górach. Trzeba pamiętać, że Ukraina leży w innej strefie czasowej. Zegarek przestawiamy o godzinę do przodu.
W górach obraliśmy marszrutę przebiegającą przez Worochtę – Kukuł – Kostrzycę – Kostrycza – Kraśnik – Skupową – Szybene – Stoha – Popa Iwana – Howerle – Pietrosa – Kwasy – Bliźnicę – Jasinę (pogrubione nazwy miejscowości).
To trasa optymalnie wykorzystująca teren dookoła głównego pasma i podatna na modyfikacje. Osoby z mniejszymi zasobami czasu nie będą zwlekać z wejściem na pierwsze dwutysięczniki, ale my pozwoliliśmy sobie na wydłużenie trasy o niższe, a nie mniej malownicze grzbiety Kukuła, Kostrycza, Połonin Hryniawskich i Stoha.
Nie są wysokie, ani specjalnie ciężkie, ale warto poświęcić parę dni na poczucie klimatu tych tętniących życiem szlaków.
Główne pasmo widziane z Kukuła (1534 m) |
W całej Czarnohorze właściwie tylko główne pasmo jest uczęszczane. Poza nim spotkaliśmy tylko jedną grupę turystów. Odcinek Pop Iwan - Howerla nie umywa się jednak do tatrzańskich kolejek, czy nawet tłoku na Tarnicy. W środku sezonu, na najlepiej oznakowanym i najbardziej popularnym szlaku, turystów mijaliśmy może co pół godziny.
Na szczycie Popa Iwana (dla nas pierwszego z ukraińskich dwutysięczników) znajdują się ruiny
starego obserwatorium. Nie było używane długo, ale dostatecznie by stać się najwyżej położonym stale zamieszkanym miejscem w II RP. Teraz jest zaśmiecone i niszczeje, ale mimo to robi wrażenie, a w razie konieczności może posłużyć za schronienie.
Droga na Howerlę przy dobrej pogodnie to ciężki dzień pełen pięknych widoków. Dla nas tej pogody zabrakło i gradobicie przekonało nas do rozbicia się w kosodrzewinie pod szczytem. Kolejny dzień też nie przyniósł widoków naszego życia, ale niestety tak już bywa w górach. Większość głównego pasma należy do Karpackiego Parku Narodowego, ale przy szlaku znajdują się w kilku miejscach wyznaczone miejsca biwakowe.
Podejście pod Popa Iwana (2028 m) |
Droga głównym pasmem |
Widok z Howerli (2061 m) |
Pogoda zrekompensowała się jednak na masywie Świdowca. Jego najwyższy szczyt jest niższy niż góry leżące w głównym paśmie, ale bardziej strzelisty. Dzięki temu rozciągający się z niego widok również zapiera
dech w piersiach.
Podejście na Bliźnicę (1881 m) |
Z masywu Świdowca zeszliśmy do Jasiny, skąd wróciliśmy busem do Iwano-Frankowska. Razem z kosztem przejazdu, z i do Warszawy, zamknęliśmy się w budżecie 650 zł na osobę, na 14 dni.
We wszystkich odwiedzonych przez nas wioskach znajdują się sklepy i zaopatrzenie nie jest dużym problemem. Warto jednak nieść na plecach więcej prowiantu, a dokupować jedynie chleb i produkty szybko psujące się. W górach nie ma problemu z zaopatrzeniem się w wodę pitną, a jej bliskość stanowi poza parkiem narodowym jedyne kryterium przy wyznaczaniu miejsc na rozbicie namiotu.
Nie pozostaje nic innego niż szukać wolnego! Zachęcam do przejrzenia reszty naszych zdjęć tutaj. W razie pytań służymy pomocą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz